- Ant, jak myślisz, czy jeśli zjem pestkę to wyrośnie mi w
brzuchu drzewko owocowe? – zapytałam się węża, drzemiącego na moim ramieniu.
Atlanta uniosła lekko głowę i popatrzyła na mnie z mina
znawcy.
- Hmm, masz rację. To głupie – mruknęłam do siebie i
wykonałam dwa piruety w lewo, przy okazji przewracając kosz na śmieci.
Podniosłam go szybko i ruszyłam dalej.
- Przepraszam! – z rozmyślań o tym czy można by zastąpić
chmury watą cukrową, wyrwał mnie wyraźnie męski okrzyk.
Rozejrzałam się po korytarzu i dostrzegłam stojącego pod
ścianą chłopaka. Zamachałam do niego radośnie i tanecznym krokiem do niego
podbiegłam.
- Nie ma za co – uśmiechnęłam się promiennie.
- Że… że co? – zapytał, prawdopodobnie nie do końca
rozumiejąc co się do niego mówi.
- Ach, mówię że nie masz mnie za co przepraszać – pomachałam
mu palcem przed twarzą.
- Ale ja cię nie… - zaczął, ale przerwał w połowie – dobra,
nieważne. Chciałem się spytać czy wiesz może gdzie jest pokój nauczycielski?
Poklepałam się lekko w głowę, starając się sobie przypomnieć
gdzie leży tenże pokój.
- Ha! Wiem! – wykrzyknęłam nagle, płosząc mojego nowego znajomego.
- To… mogłabyś wskazać mi drogę? – po kilku minutach ciszy,
chłopak zadał kolejne pytanie.
- Och, oczywiście. Chodź ze mną – zaśmiałam się i ruszyłam w
głąb szkoły.
(Rivaille?)